Odpowiedzialność

Rośnie nam pokolenie z zanikiem uczuć wyższych

2012-12-24

Bogda Balicka / e-pets

Tagi: kampania społeczna, porzucone, bezdomność, zwierzęta domowe, pies, kot, empatia, okrucieństwo

Spotkamy coraz więcej zwierząt zagłodzonych i chorych, fot. iStock

Złe traktowanie innych istot to objaw złego wychowania, złego charakteru, często bezmyślności, a czasem zaburzeń psychicznych. Niezależnie od tego, z czym mamy do czynienia, złe traktowanie kogo- i czegokolwiek działa niszcząco na społeczeństwo. To nie jest problem indywidualny.

Tej zimy trafiły do nas dwa porzucone przez kogoś koty. Jeden jest już półdziki, więc dostał lokum w ciepłej piwnicy. Drugi – młoda koteczka – to delikatne, wypieszczone zwierzę, więc wzięliśmy ją do domu, do grupki naszych kocich domowników. Serce nas bolało… Kogoś innego, kto ją na ten mróz wypuścił i już nie zamierzał wpuścić, chyba nie zabolało. Po co taki ktoś brał do siebie kota, jeśli zwierzę go nie ujęło, nie zachęciło do troski, do ciepłych uczuć przywiązania?

Szukaj więcej na

W schroniskach dla zwierząt dość zgodnie twierdzą, że porzuceń zimowych jest jakby mniej. Rośnie natomiast ilość zwierząt porzucanych „z powodu” wakacji. Te bezdomne koty i psy, które teraz spotykamy, to efekt porzuceń letnich. Do tej pory jakoś sobie dawały radę, teraz zima utrudniła im życie i garną się coraz bliżej ludzkich siedlisk. Właśnie teraz spotkamy coraz więcej zwierząt zagłodzonych i chorych. Większość będzie od nas uciekać w panice, bo doznały też aktów znęcania – kolejnego problemu, wynikającego z wyziębienia naszych dusz. Jest takie stare powiedzenie: „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Jego skutkiem jest też bezduszna bezmyślność okrutnych porzuceń: przywiązania do drzewa w lesie, wyrzucenia z samochodu z dala od domu, wywiezienia gdzieś „na wieś”… Taki człowiek tłumaczy się przed sobą: „przecież zostawiłem żywe” i wyrzuty sumienia już mu nie doskwierają. Nasza własna podłość nas samych nie boli.

Konieczny przerywnik. Na bagatelizujące stwierdzenie, że „to jest tylko zwierzę” przypominam, że ma ono taki sam system nerwowy i duży mózg, potrafi bawić się i uczyć. Z pewnością czuje, co mu zrobiliśmy.

Czy ktoś nam przekazuje wiedzę o tym, jak traktować zwierzęta? Otóż, formalnie nikt! Robią to wyłącznie organizacje pozarządowe i to w bardzo ograniczonym wymiarze. Nikt też specjalnie nie pochyla się nad problemem – gdy on jeszcze trwa – znęcania się dzieci nad zwierzętami. Dopiero potem, gdy stanie się coś jeszcze gorszego, przypomina się o tym niechlubnym dzieciństwie. Psychiatrzy alarmują, że rośnie nam kolejne pokolenie ludzi nie tylko ze zmniejszoną empatią, ale wręcz z zanikiem uczuć wyższych. Ludzi, którzy nie potrafią kochać, przyjaźnić się, szanować. Nie potrafią także rozumieć bólu innych, bo w skrajnych przypadkach ci ludzie sami bólu nie odczuwają. Ale to już problem medycyny. Większość przypadków złego traktowania to sprawa złego wychowania i głupoty. Obu tych cech się nie leczy, ale powinno się o nich mówić jasno i w oczy. Nie wolno ich lekceważyć, także w sądach. Co to znaczy mała szkodliwość społeczna, bo tak sądy często kwitują przypadki okrutnego traktowania zwierząt? To jest podobno coś, co nie zaburza zdrowej tkanki społecznej. Nie mam pojęcia, jak to się ma do faktu znęcania nad kimkolwiek. Jest tylko prawnie usankcjonowaną metodą pobłażania złu i na to nie powinno być zgody.

Czy dziś jest gdzieś jeszcze miejsce na refleksję o tym, jakie na nas, ludzi, nakłada obowiązki fakt posiadania mózgu? Przede wszystkim troski nad światem, w którym żyjemy. Troskę tę obudowaliśmy w różne formy, np. religii i etyki. Czy religia uczy dobrego traktowania zwierząt – formalnie, na lekcjach, także nie. W sferze publicznej zaś kapłani chętniej wypowiadają się o uboju rytualnym, niż o przyzwoitym życiu ze zwierzęciem domowym. A etyka? Serio mówiąc, w szkołach traktuje się ją po macoszemu, a poza szkołą rzadko bywa przedmiotem zainteresowania ludzi spoza nauki.

Przyjmijmy to jako pewnik: nikt nas nie uczy przyzwoitego traktowania innych. Co więcej, jak możemy potępiać kogoś, jeśli nie bardzo wiemy, czy postępuje źle, czy też dobrze? Nikt nas nie uczy, gdzie są granice, poza którymi czynimy już krzywdę innym.

Trudno pokusić się o statystyki, ile zwierząt porzucamy na pastwę losu. Zbyt wiele z nich ginie, nie tylko tych egzotycznych. Wiele zwierząt pobitych i postrzelonych umiera sobie gdzieś w cichym cierpieniu. W schroniskach i przytułkach mieszkają te, które przeżyły. Jest ich za dużo, coraz więcej, bo do porzuceń dokłada się też ubożenie społeczeństwa. Ale przecież jest sposób, aby próbować rozwiązać ten problem. Krok po kroczku, bez hurraoptymizmu i narzekań. W następnym tekście przyjdzie czas na wnioski i zaproszenie do wielkiej ogólnonarodowej dyskusji.

Autor: Bogda Balicka
Źródło: e-pets

Zobacz też:
Niespodzianki bywają głupie i szkodliwe

Kampania przeciw porzuceniom zwierząt

made by KKVLAB
Nasza strona wykorzystuje pliki cookies w celach statystycznych. Korzystanie ze strony oznacza zgodę na ich zapis i wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.