Ekonomia i rynek

Magia czynnika x, czyli BiT zmienia się w X-Zoo

2013-11-18

Andrzej Ceglarek / Pet Market

Tagi: hurtownia zoologiczna, hurtownia weterynaryjna, X-Zoo, Beata i Tomasz Niwińscy

Beata i Tomasz Niwińscy, fot. Paweł Jakubek, Pet Market

O zakończonym właśnie procesie sądowym, trudach budowania hurtowego biznesu w Polsce, w niełatwych realiach rynkowych i na przekór pojawiającym się przeciwnościom losu, oraz o znaczeniu magicznego czynnika x w torowaniu drogi do sukcesu z Beatą i Tomaszem Niwińskimi, członkami zarządu funkcjonującej już pod nową nazwą spółki „X-Zoo Hurtownia Zoologiczno-Weterynaryjna”, rozmawia Andrzej Ceglarek

Andrzej Ceglarek: Niedawno zakończyliście spór sądowy z B&T Hurtownia Zoologiczna. O co poszło?

Tomasz Niwiński: Zostaliśmy pozwani o czyn nieuczciwej konkurencji w zakresie podobieństwa nazw obu spółek.

Nie za bardzo rozumiem. Przecież prowadzicie działalność na rynku biznesowym (B2B – Business to Business), a nie konsumenckim (B2C – Business to Consumer). Istotnie, na rynku konsumenckim wprowadzenie do obrotu towarów wykorzystujących podobieństwo nazw, znaków, kompozycji graficznej czy kolorystyki może wprowadzić klienta w błąd. Ale jak to się ma do działalności hurtowni? W umowach dwustronnie profesjonalnych, a na takich opiera się sprzedaż towarów sklepom detalicznym, od przedsiębiorców oczekuje się wnikliwej oceny podmiotu, z którym wchodzi się w relacje handlowe, i towaru, który się kupuje – w końcu na tym polega profesjonalizm(!). Mało tego, wszyscy dokładnie wiemy, że zoologiczne B2B opiera się na relacjach z ludźmi, a nie na znakach czy symbolach...

TN: Dokładnie z takiego samego założenia wychodziliśmy, tworząc nazwę naszego biznesu. Nie jest tajemnicą, że obie litery – B oraz T – pochodzą od imienia mojej żony [Beata – red.] oraz mojego, czyli Tomasz. Mamy świadomość tego, że na rynku zoologicznym w Polsce sukces można zbudować tylko poprzez dobre relacje z klientami, ale wiemy też, że konstruując te relacje odpowiadamy za ich kształt i za to, jakie owoce przyniosą w przyszłości. Wiedza i wieloletnie doświadczenie oczywiście pomagają nam w rozwijaniu firmy, jednak mamy świadomość tego, że zawsze gdzieś możemy popełnić błąd. Niezmienne pozostaje jednak to, że funkcjonując w profesjonalnym obrocie gospodarczym osobiście angażujemy się w najdrobniejsze nawet aspekty działania firmy, ręcząc własnym imieniem za podejmowane na rynku zobowiązania. Stracić dobre imię to jak stracić twarz. Z tego powodu wiarygodność biznesu firmowanego własną osobą oceniamy dużo wyżej, niż przywiązanie do nazw czy znaków, które zresztą w naszej zoologicznej rzeczywistości i tak nie mają większego znaczenia.

Beata Niwińska: Relacja międzyludzka polega na kontakcie człowieka z człowiekiem i to jest filozofia, którą kierowaliśmy się stawiając pierwsze kroki na rynku zoologicznym. Takie podejście do biznesu towarzyszy nam nieprzerwanie do dnia dzisiejszego, przynosząc oczekiwane efekty. To chyba najlepszy dowód na trafność przyjętych założeń.

W biznesie, zresztą tak samo jak w życiu, nie da się unikać błędów. To prawda, ale wartością nadrzędną jest umiejętność wyciągania wniosków i czerpania z tej nauki w przyszłości. Czy uważacie sprzedaż udziałów w B&T, w Waszej pierwszej hurtowni, za błąd? Z roli przedsiębiorcy przeszliście do roli menedżerów. To jednak nieco odmienne warunki funkcjonowania w biznesie.

BN: Dzisiaj możemy już zdecydowanie powiedzieć, że dużo lepiej czujemy się w roli przedsiębiorcy, gdzie nie tylko przejmujemy odpowiedzialność za podejmowane zobowiązania, ale i decydujemy o kierunkach rozwoju naszego biznesu. To prawda, że kiedy podejmowaliśmy decyzję o sprzedaży udziałów, a następnie o wejściu do zarządu spółki i kierowaniu nią, ta nowa perspektywa wydawała się nam atrakcyjna i jednocześnie kusząca. Po czasie doszliśmy jednak do wniosku, że to nie dla nas, i postanowiliśmy wrócić do pomysłu prowadzenia własnej firmy.

Nie mogę nie zadać tego pytania: czy pozew sądowy był może pokłosiem naruszenia jakiejś klauzuli o niekonkurencyjności po wygaśnięciu kontraktu na zarządzanie poprzednią spółką? Takie klauzule to dziś dość powszechna praktyka, a w Waszym przypadku rozpoczęcie nowej działalności dotyczyło nie tylko tej samej branży, ale i tego samego rynku.

TN: Rozpoczynanie działalności gospodarczej, która stałaby w bezpośredniej konkurencji do podmiotu, na zarządzanie którym wypowiedzieliśmy umowę, przy obowiązującej po okresie wypowiedzenia klauzuli o niekonkurencyjności, byłoby misją samobójczą. Natomiast zakaz konkurencji dotyczył jedynie okresu związania umową. Po jej wygaśnięciu nie było ograniczeń co do rodzaju aktywności zawodowej ani gospodarczej.

Nowa spółka została jednak zarejestrowana w maju 2011 roku, a więc jeszcze przed upływem okresu wypowiedzenia.

BN: To prawda, jednak wypowiedzenie umowy na zarządzanie B&T wynikało z tego, że podjęliśmy decyzję o powrocie do prowadzenia własnego biznesu. Mieliśmy przy tym świadomość, że nie nastąpi to natychmiast, ze względu na wiążący nas okres wypowiedzenia. Z jednej strony nie chcieliśmy naruszać prawa, z drugiej towarzyszyło nam poczucie traconego czasu. Wtedy z dużym zadowoleniem przyjęliśmy do wiadomości, że nasze dorosłe już dzieci, przejawiły inicjatywę i zadeklarowały chęć budowania rodzinnej firmy. W ten oto sposób powstała spółka założona przez Martę i Magdalenę Niwińskie – nasze córki. Pojawiło się zatem nowe rozwiązanie i zamiast tworzenia kolejnej firmy, po upływie okresu wypowiedzenia mogliśmy połączyć swoje działania i wspólnie poprowadzić dalej hurtownię. I tak też się stało. Ku naszemu zadowoleniu nastąpiło to nawet wcześniej, niż planowaliśmy, ponieważ na wniosek zarządu B&T okres wypowiedzenia umowy został nam skrócony o połowę.

Sprawa przed sądem dobiegła końca, co – jak sądzę – pozwoli się Wam teraz w pełni zaangażować w rozwój własnego biznesu. Za sprawą wyroku sądowego musicie jednak dokonać zmian w nazwie firmy. Czy chcecie to jakoś skomentować?

TN: Nie chcemy komentować wyroku sądu: jest jaki jest. Zgodnie z jego orzeczeniem zmieniamy nazwę, którą i tak planowaliśmy zmienić po uzyskaniu zgody od Głównego Lekarza Weterynarii na obrót produktami leczniczymi weterynaryjnymi. Zezwolenie na prowadzenie hurtowni farmaceutycznej produktów leczniczych weterynaryjnych uzyskaliśmy latem tego roku, zatem formalnie właściwie wszystko zbiega się w czasie. Nie zamierzamy też prowadzić dalszej batalii sądowej, ponieważ nasze wysiłki zamierzamy skoncentrować wyłącznie na klientach. Dla nas – co już raz podkreśliłem – markę stanowi jakość relacji, jakie utrzymujemy z naszymi klientami, a nie przywiązanie do nazw czy symboli.

Rozumiem, że nie przywiązujecie znaczenia do nazw w relacjach B2B, ale nowa nazwa kompletnie zbija mnie z pantałyku: „X-Zoo Hurtownia Zoologiczno-Weterynaryjna”. Jakkolwiek jeszcze potrafię zrozumieć wyraz „zoo” jako określenie przynależności branżowej, to czym u licha jest „x”?!

TN: Jeśli nowa nazwa wydaje się niezrozumiała, to spełnia ona cel, jaki dla niej założyliśmy. Chcieliśmy w ten sposób zamanifestować ideę, że sukcesu w zoologii nie osiągnie się chowając za nazwami, a dzięki dobrze kształtowanym relacjom międzyludzkim. I właśnie ten „x” w nazwie ma symbolizować tę specjalną jakość, zwaną często czynnikiem x, który jest konieczny do odniesienia sukcesu w zoologii. Chodzi tu o coś niefizycznego, niematerialnego, a więc także nie o jakąś specjalną grafikę czy ciąg znaków, a swego rodzaju społeczne umiejętności, które się ma albo nie.

Posiadania czynnika x trudno Wam odmówić – w końcu prowadzicie działalność gospodarczą na rynku zoologicznym już kilkanaście lat. Niemniej jednak, poza czynnikiem społecznym, na rynku trzeba się jakoś wyróżnić, żeby przetrwać. Bezpośrednia konkurencja asortymentowa w działalności handlowej zawsze prowadzi do cenowej wojny, a to – w dłuższej perspektywie – pewna śmierć.

BN: Staramy się nie wchodzić w asortyment, który promuje konkurencja, żebyśmy nie musieli niepotrzebnie zwalczać się na ceny. To było założenie, które przyjęliśmy na początku działalności, i konsekwentnie realizujemy je do dziś. Poza tym chcemy rozwijać naszą ofertę weterynaryjną – uzyskane niedawno pozwolenia zapalają nam zielone światło w tym kierunku. Ciągle poszukujemy też nowych, ciekawych towarów, by specjalistyczny handel zoologiczny był konkurencyjny dla dużych sieci marketowych. Wspieramy polskich producentów, ciekawe pomysły i innowacje produktowe. To dzięki różnorodności stale rośnie nasz obrót.

Autor: Andrzej Ceglarek
Źródło: Pet Market

made by KKVLAB
Nasza strona wykorzystuje pliki cookies w celach statystycznych. Korzystanie ze strony oznacza zgodę na ich zapis i wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.